Już za tydzień kolejne 7 dniowe wyzwanie! Miłego oglądania._____Zastanawiałem się długo jak może być odczu
fot. Adobe Stock Większość tatuaży widocznych na szyi umieszcza się na jej bokach, za uchem lub na karku. W tym miejscu najlepiej wyglądają małe tatuaże: słońce, księżyc, znaki zodiaku, kwiatki, małe napisy, znak nieskończoności. Zanim podejmiesz decyzję, sprawdź, czy wzięłaś pod uwagę najważniejsze aspekty. 1. Nie wszyscy będą chcieli cię zatrudnić Oczywiście dla artystów lub osób, które pracują w branży rozrywkowej decyzja jest prostsza niż dla kobiety, która pracuje w banku. Również niektóre duże sieci sklepów i kawiarni nie przyjmują ludzi z widocznymi tatuażami. Jeśli więc nie chcesz mieć kłopotów ze znalezieniem pracy, wybierz miejsce na szyi, które będziesz mogła łatwo zakryć, np. włosami - idealnie sprawdzi się tatuaż na karku. Pomyśl też może o jakimś delikatnym wzorze. 2. Tatuaż na szyi determinuje wybór fryzury Jeśli lubisz nosić krótkie włosy, pamiętaj, że tatuaż będzie zawsze widoczny. To nic złego, ale zanim go zrobisz, warto, żebyś była świadoma, że możesz być w życiu w takich sytuacjach, w których nie będziesz chciała pokazywać, że jesteś wytatuowana. 3. Jest bardzo bolesny Szyja jest bardzo wrażliwa na ból, ma mało podściółki tłuszczowej, znajduje się blisko kości. Jeśli masz niski próg odporności na ból, radzimy ci wybierać inne miejsce. Zobacz więcej miejsc na ciele, w których zrobienie tatuażu boli najbardziej. 4. Wzór na szyi zwraca uwagę (ale nie twoją) W wielu kulturach kark jest uważany za bardzo zmysłowy (np. w Japonii). W tym kraju również tatuaże wciąż kojarzą się z przestępczością. Warto wiedzieć, że nie wejdziesz do onsenu (gorące źródła, rodzaj SPA) z tatuażem. Ostrzega się przed tym w każdym regulaminie. Tatuaż na karku to też coś, co inni będą codziennie u ciebie wiedzieć, a ty wcale. 5. W tym miejscu goi się dłużej Ubrania często ocierają się o szyję, jest to także bardzo ruchliwa część ciała. Skóra twojego karku stale się porusza, a to powoduje tarcie, które utrudnia jego wyleczenie. Tatuaże w okolicach szyi mogą goić się nawet do 3 tygodni. Poznaj znaczenie 5 najpopularniejszych tatuaży Tatuaż na karku - inspiracje z Insta Jeśli zdecydowałaś się na tatuaż na karku lub szyi, ale brakuje ci pomysłu, zobacz inspirujące wzory z Instagrama! Więcej na temat tatuaży:Tatuaż w formie napisów - najpiękniejsze inspiracje z InstaWszystko, co chciałabyś wiedzieć o tatuażach!
Wtedy w jej życiu pojawił się Artur Boruc. Piłkarz wpadł na nią i mocno szturchnął. Poddenerwowana projektantka zwróciła mu uwagę i wtedy zaczęli rozmawiać. „Właśnie się rozstałam z partnerem, Nadia [przyp. red. siostra gwiazdy] też miała alergię na mężczyzn, dlatego wystrzegałyśmy się męskiego towarzystwa.
Sara Boruc zrobiła sobie tatuaż na karku. Identyczny ma Victoria Beckham [INSTAGRAM] Tatuaż na szyi Sary Mannei. Co na karku ma napisane Sara Boruc? ZdjęcieSara Boruc nieprzerwanie promuje swoją kolekcję biżuterii, po którą sięgnęło już kilka polskich gwiazd, na czele z Agnieszką Szulim i Anną Lewandowską. Na Instagramie blogerki praktycznie codziennie pojawiają się zdjęcia nowych projektów gromadzące w komentarzach zachwyty obserwujących jej profil fanów. Ostatnia fotografia przykuła naszą uwagę nie tyle za sprawą delikatnego łańcuszka, co ze względu na tatuaż Sary karku żony Artura Boruca pojawił się napis w języku arabskim. Warto zwrócić uwagę na fakt, że pod prawym uchem sportowca można zauważyć podobny ciąg znaków. Co więcej, identyczny motyw na szyi ma inna WAGs – Victoria Beckham, z tą różnicą, że jej sentencja zapisana jest po hebrajsku i brzmi:Jestem mojego ukochanego, a mój ukochany jest mójCzy na podobne wyznanie miłości skusiła się Sara Boruc?Zobacz: Sara i Artur Borucowie na… kebabie!Tatuaż Sary Boruc na karaku w języku arabskim (Instagram)Tatuaż na szyi Artura BorucaTatuaż Victorii Beckham:Tatuaż na szyi Victorii Beckham zapisany jest w języku hebrajskimSara Boruc o produkcji biżuterii:Najczęściej czytane dziśMoże Cię zainteresować
Już kiedyś pisaliśmy, że Artur Boruc wytatuował sobie na swoim wydatnym brzuchu srającą małpę. Dzisiaj jest możliwość obejrzenia tego NAJBARDZIEJ OBRZYDLIWEGO tatuażu, jaki kiedykolwiek został wykonany. Tak to jest, jak się odwiedza salony tatuażu po pijaku. Całe szczęście, że technika idzie do przodu i usuwanie podobnych Dobra wiadomość dla wszystkich, którzy lubią się tatuować. Kolejna uznana marka z Polski pojawiła się na Wyspach – w Edynburgu swoje studio otworzył Azazel posiadający 17-letnie doświadczenie w tworzeniu naprawdę wyjątkowych państwo na rynku na tyle długo, aby wypracować sobie własną i wierną klientelę. Waszymi klientami są głównie Polacy, czy odwiedzają Was także Brytyjczycy?W Polsce nasza marka jest bardzo rozpoznawalna, więc naturalną koleją rzeczy jest to, że naszymi klientami w pierwszym rzędzie są Polacy. Jednak nie zamykamy się tylko na naszych rodaków, a jakość naszych prac z pewnością przyciągnie również Brytyjczyków. Oprócz tego, Edynburg jest na tyle zróżnicowanym miastem, że naszymi klientami są również np. Hiszpanie czy zdecydowaliście się na założenie swojego kolejnego studia tatuażu właśnie w Edynburgu?W 2009 r. Azazel był współorganizatorem Konwencji Tatuażu Tattoo Warsaw Festival. Od 2013 roku studio współorganizuje cykliczną międzynarodową konwencję Warsaw Tattoo Convention, zaś w 2015 roku powstały kolejne dwa studia - Azazel Warszawa i Azazel Mokotowska. Studio, jakie założyliśmy w Edynburgu opierać się będzie nie tylko na lokalnym talencie, poza rezydentami można będzie spotkać przy pracy wszystkich tatuażystów pracujących w pozostałych studiach. Będą oni przyjeżdżać na cykliczne wizyty, tzw. guest spoty. Trzeba też dodać, że chęć pracy na takich zasadach zadeklarowali uznani tatuatorzy z innych studiów w obowiązują trendy wśród tatuaży w tym roku w Wielkiej Brytanii? I czy różnią się one od tych w Polsce?Azazel zawsze wychodził z założenia, że trendem jest wyłącznie to, czego oczekuje od nas klient. Jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia tatuatora, a tej akurat naszym artystom nie brakuje. Wykonujemy absolutnie wszystkie wzory i rodzaje tatuaży, wiec ciężko mówić o jakimś jednym mieliście w swojej karierze przypadek klienta, który zażyczył sobie wytatuowanie czegoś, co nawet dla Was było nietypowe?Jesteśmy w branży tak długo, że chyba już nic nie jest w stanie nas mają państwo wielu klientów lub klientek, którzy decydują się na „zakrycie" jednego ze swoich tatuaży, np. inicjałów kogoś, o kim chcieliby zapomnieć? I czy taki zabieg jest bardzo skomplikowany?Oczywiście, wraz ze wzrostem świadomości dotyczącej tatuażu, wzrasta liczba ludzi, którzy chcą zakryć wcześniejsze nieudane kompozycje. Jak najbardziej zdarza się, że wśród tych niechcianych wzorów znajdują się imiona bądź inicjały dawnych partnerów. O tym, jak skomplikowane jest wykonanie cover upu, decyduje wiele czynników. Przykładowo: rozmiar, kolor, poziom skomplikowania zakrywanego wzoru. Jednak, jak już wcześniej wspominaliśmy, nie ma dla nas rzeczy pewno spotykacie się z pytaniami ze strony swoich klientów dotyczących tego, które miejsca na ciele najbardziej nie lubią igły. Do których zaliczylibyście zatem te najbardziej neutralne?Odczuwanie bólu jest kwestią tak indywidualną, że ciężko nam uogólniać. Natomiast z pewnością ramię, łydka, wierzch i bok uda są przyjemniejsze niż na przykład szyja, zebra, wierzch stopy. A w ogóle to tatuaże nie bolą ;-)Macie swoje studio w Warszawie i Edynburgu, ale jako wzięci tatuażyści bywacie także na festiwalach tatuażu. Na jakich niebawem będzie Was można spotkać?Współorganizujemy Warsaw Tattoo Convention, i tam z pewnością będzie można nas spotkać w pełnym składzie. Oprócz tego, osoby śledzące scenę tatuażu wiedzą, że bierzemy udział w wielu artystycznych wydarzeniach w Polsce i należy do grona waszych klientów?Do grona klientów Azazela należą hiphopowcy z Hemp Gru, Pelson z Molesty, Lozo z Afromentalu, były bramkarz Radosław Majdan, Mariusz Wach, Michał Starbała, Dariusz Sek, Grzegorz Szamotulski, Piotr Kędzierski, Beata Sadowska, Ivica Vrdoljak, Jakub Kosecki i Ondrej Duda - zaś w przyszłości będą tatuować się u nas również Artur Boruc czy Andrzej Fonfara. Ze studiem współpracuje znany fotograf Bartek Wieczorek. W Edynburgu tatuował się również kapitan Hearts Błażej Augustyn, a z racji sąsiedztwa ze stadionem (Azazel mieści się przy 160 Gorgie Road) studio przygotowało również zniżki dla kibiców tego typy tatuaży proponujecie swoim klientom?Patrząc od strony oferty, Azazel deklaruje, że jest w stanie podjąć się praktycznie każdego rodzaju tatuażu - od prac realistycznych, kolorowych, patriotycznych, przez old school, biomechanikę po cover up. Artyści zrzeszeni pod tą marką mówią, że do każdego tatuażu podchodzą indywidualnie, a projekt tworzą wspólnie z klientem i dla klienta. Poniżej galeria prac wykonanych w Edynburgu oraz studiach w Polsce - więcej można zobaczyć pod adresem pytanie, skąd wzięła się nazwa Waszego studia? Kierowaliście się przy jej wyborze czymś szczególnym?Według wierzeń hebrajskich Azazel to anioł, który odszedł z nieba, dołączając do stronników Lucyfera. Tradycja hebrajska mówi, że był on wynalazcą makijażu i białej broni. W jednym z filmów Azazel jest pokazany jako diabeł wchodzący przez skórę. I chyba o to właśnie chodzi. Chcesz się z nami podzielić czymś, co dzieje się blisko Ciebie? Wyślij nam zdjęcie, film lub informację na: [email protected]
Tatuaż na szyi – 26 inspirujących projektów na tatuaż. Pośród wszystkich tatuaży znajdziemy takie, które w szczególności łatwo przyciągają uwagę. Niewątpliwie jednym z nich jest tatuaż na szyi, który ze względu na swoje umiejscowienie gwarantuje, że każdy zwróci na niego uwagę. Szyja jest to miejsce, gdzie pomimo
Spektakularny tatuaż różany na szyi w kolorze czarno-białym. Jeśli lubisz flores i chcesz odważyć się na kawałek w jednym z najbardziej bolesne miejsca, nie myśl już o tym i spójrz na te spektakularne projekty de różowe tatuaże na szyi. Czy w realistyczny projekt lub w jednym kawałku old school, te rosa wyglądają spektakularny! Wskaźnik1 Bez bólu: jak przygotować się do tatuażu na szyi2 Piękne tatuaże różane na karku Bez bólu: jak przygotować się do tatuażu na szyi Oszałamiający tatuaż na klatce piersiowej z różą na szyi. L Tatuaże w tym obszarze ciała są bardzo przyciągające wzrok i imponujące. Tak szyja Jest to jeden z najbardziej bolesne miejsca gdzie się wytatuować, z tym, co musisz mentalizować, że będzie to plik bardzo intensywne przeżycie. Niektórzy opisują ból z tatuaże na szyi bardzo lubię coś uciążliwy, ponieważ bliskość Cara wydaje się zwiększać poziom bólu. Ponadto maszynka do tatuażu tonie w tchawica, z czym nie możesz normalnie oddychać. Sposób na mentalnie przygotować bo ból jest porozmawiaj o tym najpierw ze swoim tatuatorem, zwłaszcza jeśli jest to Twój pierwszy tatuaż w tej okolicy. Możesz to zabrać uspokoić, spróbuj najpierw mały obszar i zdecydować jeśli ból jest zbyt silny śledzić. Piękne tatuaże różane na karku Czerwony tatuaż z akwarelowymi akcentami na karku. Te rosa są one idealny projekt za szyję przy jego Okrągły kształt. Wyglądają świetnie niezależnie od wybranego przez Ciebie wzoru, choć każdy może symbolizują różne rzeczy. Na przykład możesz emulować rozszerzenie starożytni żeglarze z tatuaż old school. Dawniej lwy morskie wybrały tatuaże różane dla pamiętaj o ważnych kobietach w swoim życiu (żony, dziewczyny, a nawet matki) podczas ich długich podróży morskich, ponieważ róże są symbol kobiecości. Różany tatuaż old school w szyi. Z drugiej strony, jeśli wybierzesz jedną różowy stylu realistyczny, możesz wziąć pod uwagę znaczenie związane z jego kolor. Na przykład kolor żółty reprezentuje przyjaźń, rojo pasja, fioletowy członkowie rodziny królewskiej… L różowe tatuaże na szyi są spektakularne, ale bolesne. A ty, odważysz się z nimi? Treść artykułu jest zgodna z naszymi zasadami etyka redakcyjna. Aby zgłosić błąd, kliknij tutaj.
Fighter, który niedawno ponownie podpisał kontrakt z KSW i na początku przyszłego roku powróci do klatki, w marcu wytatuował sobie słowo „odwaga”. Tym razem tatuaż w podobnym stylu znalazł się na szyi Artura Szpilki , którego nie widzieliśmy w akcji od maja tego roku, gdy został ciężko znokautowany przez Łukasza Różańskiego .
Dodał: tbiegun | 2009-02-23 15:26 | źródło: "Addicted" ("Uzależniony") taki napis wytatuował sobie na karku Artur Boruc. To odpowiedź na doniesienia mediów, które sugerowały, że polski bramkarz zażywa kokainę. Jak donosi dziennik "News of the World", rodzina Boruca twierdzi, że posunął się za daleko. "Holy Goalie" sprawił sobie tatuaż na 29. urodziny. Rodzinie powiedział o tym w piątek - właśnie tego dnia kończył 29 lat. Informatorka dziennika "NOTW", osoba z rodziny Boruca, mówi: - Gdy Artur powiedział nam o tatuażu, wprawił wszystkich we wściekłość. Zdenerwowało ich to, że jest na karku i widać go przez cały czas. - Artur przesłał zdjęcie zrobione telefonem komórkowym do swojej siostry. Powiedział , że to tatuaż na stałe. Chociaż czasem żartuje z takich rzeczy. Informatorka "NOTW" twierdzi, że słowo "Addicted" nie jest odpowiedzią na oskarżenia o uzależnienie od narkotyków. - On nie jest tak żałosny, by robić takie rzeczy z powodu głupich historyjek. Wybrał to słowo by pokazać, że jest uzależniony od rodziny i przyjaciół. Zrobił ten tatuaż, ponieważ w tym tygodniu przestał rozmawiać z jednym ze swoich bliskich przyjaciół i ciężko to znosi. - Tatuaż jest także dla wszystkich w Polsce, których kocha i za którymi tęskni, przede wszystkim za 8-miesięcznym synem Aleksem i całą rodziną. W tym tygodniu w jednym z polskich tygodników Artur Boruc przyznał, że nie zamierza uniemożliwiać swojej żonie uzyskania rozwodu. Ma do niego dojść już w tym miesiącu. - Jestem gotów ponieść konsekwencje, także te finansowe. Aleks jest dla mnie najważniejszy. I zawsze będzie - powiedział. Tagi: tatuaż, artur boruc, bramkarz, skomentuj Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
Artur Boruc grywa w różnych klubach na świecie, co wiąże się z częstymi przeprowadzkami. Rok temu wrócił z Wielkiej Brytanii do Polski, a jego żona Sara natychmiast zaczęła wić w
W 2002 roku, jako nieopierzony młokos, zdobywał z Legią pierwszy tytuł mistrza Polski. Po 19 latach powtórzył ten wyczyn jako 41-letni w pełni dojrzały mężczyzna i bramkarz, który w międzyczasie zdążył być jednym z najlepszych piłkarzy na swojej pozycji w Europie. Do Warszawy wrócił, jak sam twierdzi z wygnania, z jasno sprecyzowanym zamiarem - zagrać z Legią w europejskich pucharach. Zapraszamy na wędrówkę przez piłkarską karierę Artura Boruca. - Kilkanaście dni temu przedłużyłeś kontrakt z Legią, choć nie było to takie oczywiste. Mówiło się o Twoim wyjeździe do Los Angeles. Co ostatecznie zdecydowało o tym, że - ku uciesze wszystkich związanych z Legią - postanowiłeś zostać królem w Warszawie, a nie kingiem w Ameryce? - Na kinga w Ameryce jeszcze przyjdzie czas. A jeśli chodzi o Legię, to przede wszystkim szansa na grę w Europie. Czuję, że mam jeszcze w sobie te parę miesięcy i trochę charakteru, żeby pociągnąć i w jakiś sposób sprostać przede wszystkim swoim oczekiwaniom, bo jakie są oczekiwania klubu i kibiców wiemy wszyscy. Mam nadzieję, że i ja przyłożę cegiełkę do awansu Legii do europejskich pucharów. - Kiedy prawie dwa lata temu siedziałeś wśród fanów Legii na trybunach Ibrox Stadium i dopingowałeś drużynę w meczu z Rangersami w Lidze Europy UEFA, choć przez chwilę pomyślałeś, że dwa lata później będziesz z Legią walczył o tę Europę już na boisku? - Szczerze mówiąc wówczas jakoś zupełnie się w niej nie widziałem. Chociaż ja w zasadzie od lat byłem w kontakcie z włodarzami Legii. Gdzieś z tyłu głowy siedziała myśl, że chciałbym kiedyś wrócić na Łazienkowską. Mam jednak wrażenie że jakoś nigdy to nie było na tyle realne, żeby się ziściło. Chęci może i były, ale gdzieś to się zawsze rozjeżdżało. Zazwyczaj tak jest, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Z drugiej strony ja zawsze o tym marzyłem. - Co więc spowodowało, że dziś tu jesteś? - Nie chcę, żeby to jakoś głupio zabrzmiało. To, że Legia zawsze była moim marzeniem, było jasne, ale przy okazji przydarzyło się jeszcze parę innych splotów okoliczności. Także moja żona zaczęła rozwijać się w kierunku, w którym Polska była jej bardzo po drodze. Dobrze, aby także moje dzieci poznały trochę lepiej kraj, bo jednak całe dotychczasowe życie spędziło za granicą. To wszystko chyba złożyło się na to, że wylądowałem w końcu w Warszawie. Poważnie do sprawy podeszli także włodarze klubu. No i jestem. - Dawno przestałem przejmować się tym, co o mnie mówią i piszą. Znam doskonale siebie, wiem na co mnie stać i to jest jedynym wyznacznikiem mojego Kiedy latem zeszłego roku wracałeś do Warszawy, można było usłyszeć głosy po co Legii Boruc? Usta krytykom zamknąłeś jednak bardzo szybko, będąc jednym z filarów mistrzowskiej drużyny. Ty chyba w ogóle nie przejmujesz się co o Tobie mówią i piszą. Kiedyś trener Dowhań wspomniał, że gry dzwonił do Ciebie po derbach Glasgow i zapytał, jak się grało przy 60 tysiącach wrogo nastawionych kibiców, Ty nawet nie wiedziałeś, że tylu ich było na trybunach, interesowała Cię tylko piłka. Jaki masz sposób na to, żeby zająć głowę tylko tym, co jest ważne dla Ciebie, a nie dla innych? - Dawno przestałem przejmować się tym, co o mnie mówią i piszą. Znam doskonale siebie, wiem na co mnie stać i to jest jedynym wyznacznikiem mojego postępowania. Wiem, kiedy popełniłem błąd i kiedy go nie popełniłem, potrafię sobie z tym radzić. Nie ma dramatu. Wiedziałem przede wszystkim, że wracam do Polski, gdzie mentalność ludzi jest zupełnie inna. Jesteśmy bardzo roszczeniowi, przy czym nie robiąc czasami nic samemu. Spodziewałem się więc tego, że nie będzie łatwo. Mam ponad 40 lat. Rzadko zdarzały się takie powroty, w tak dużym klubie, jakim jest Legia. A może i wcale. To też w jakiś sposób mnie motywowało, było to dla mnie wyzwanie. Rzeczywiście, martwiło mnie trochę, że mam tyle lat. Sposób w jaki pracowałem w poprzednich latach był także zupełnie inny. Plusem było też to, że w klubie wciąż jest trener Krzysztof Dowhań, który trzyma pieczę nad tym, jak wyglądają bramkarze i całkiem przyjemnie mu to wychodzi. To także był powód, dla którego tutaj przyszedłem. - Cały czas byłeś w kontakcie z trenerem Dowhaniem? - Kiedy zaczęło się robić poważniej to tak. Odbyliśmy kilka rozmów telefonicznych. To Twój drugi tytuł mistrza Polski z Legią i piąte mistrzostwo w ogóle. Powiedziałeś, że każde smakuje podobnie. Rzeczywiście masz takie same odczucia jak choćby 19 lat temu? - Nie, absolutnie. To jest zdecydowanie bardziej świadome. W 2002 roku byłem małolatem, który zupełnie nie doceniał tego co miał. Tak mi się przynajmniej wydaje. To jest o tyle smaczniejsze, że zdobywam je w wieku w którym jestem. Okazuję się, że to wcale nie musi przeszkadzać, a często wręcz pomaga. W końcu to doświadczenie z wiekiem zbieramy. Nie chcę tu znowu rzucać jakimiś wyświechtanymi powiedzeniami, bo już pewnie ktoś to mówił, ale bramkarz z wiekiem nabiera niezbędnego doświadczenia. Wróciłem tu po to, żeby grać z Legią w Europie. Wiedziałem, że prędzej czy później zdobędziemy to mistrzostwo. Choć miałem wrażenie, że będzie to nieco wcześniej. - Dzięki nastawieniu możesz zrobić naprawdę dużo więcej. Nie ukrywam, że duże wsparcie miałem też w psychologii sportowej, w ludziach z którymi współpracowałem. W Legii również jest psycholog, który bardzo fajnie się sprawdza. - Jak to w ogóle jest, kiedy zdobywa się tytuł po raz drugi po 19 latach? Czy wobec tego nie czujesz się już stary? - Czuję, oczywiście. Ale ja lubię o tym rozmawiać, bo to rzeczywiście daje perspektywę temu, że wiek to tylko liczba. To kwestia podejścia i głowy. Dzięki nastawieniu możesz zrobić naprawdę dużo więcej. Nie ukrywam, że duże wsparcie miałem też w psychologii sportowej, w ludziach z którymi współpracowałem. W Legii również jest psycholog, który bardzo fajnie się sprawdza. - Jaki był najtrudniejszy moment w tym sezonie dla Ciebie i dla Was? Czy w ogóle taki był? - Szczerze, to myślałem, że zdobędziemy to mistrzostwo dużo wcześniej. Liczyłem na marzec, a musieliśmy czekać aż do końca kwietnia. Nieźle punktowała Pogoń, dlatego trwało to tak długo. Dla mnie najtrudniejszym momentem było chyba zgrupowanie w Dubaju - pierwszy od dłuższego czasu obóz przygotowawczy w trakcie sezonu. Odzwyczaiłem się od tego. Jak wyjeżdżaliśmy gdzieś z poprzednimi klubami, to bardziej - że się tak wyrażę - zabawowo niż sportowo. I tego się troszkę obawiałem, ale dużo pracowaliśmy nad formą i później były tego efekty. - Jak więc - jako drugi kapitan zespołu - oceniasz ligowy sezon w wykonaniu Legii i swoim? - Kapitan jest jeden. Artur sprawdza się bardzo dobrze w tej roli. Ja tu jestem ewentualnie od pomagania, jeśli oczywiście będzie taka potrzeba. A jak oceniam sezon? Bardzo w porządku. - Trzeba przede wszystkim dawać z siebie wszystko na treningu i w meczu. Ludzie zaczną cię brać na poważnie wtedy, kiedy zobaczą, że jesteś poważnym zawodnikiem. - Jaka jest dzisiejsza szatnia Legii? Robicie sobie jakieś dowcipy, czy wszyscy są skupieni tylko na robocie? - W szatni Legii nie ma jakiegoś sztucznego zadęcia, nie ma też dziwnych podziałów, które zawsze mnie wkur… Przyznam, że byłem trochę zaskoczony tym, jak wygląda szatnia Legii w sensie mentalnym. Może tylko drobnym kłopotem jest to, że jest… bardzo prywatnie. Do treningu zaczęliśmy przebierać się w swoich pokojach w LTC, a nie we wspólnym gronie w szatni. To dla mnie nowość. Na pewno utrudnia to ewentualne żarty, ale wydaje mi się, że jest bardzo fajnie. - Kiedy grałeś poprzednio przy Łazienkowskiej, szatnia Legii była mniej międzynarodowa jak dziś. Ale Ty szybko się w niej odnalazłeś. Jakie jest lekarstwo na to, by złapać ze wszystkimi dobry kontakt? - Lekarstwo? Nie przejmować się tym, jak cię kto odbiera. Trzeba przede wszystkim dawać z siebie wszystko na treningu i w meczu. Ludzie zaczną cię brać na poważnie wtedy, kiedy zobaczą, że jesteś poważnym zawodnikiem. - Na treningach zachowujesz się często tak, jak podczas meczu o stawkę. Ciężko Ci jest się pogodzić z niektórymi sytuacjami. Ktoś kiedyś powiedział, że każdy trening powinno się traktować jak mecz o punkty. To lata doświadczeń? - Nigdy nie mogę łatwo pogodzić się ze stratą bramki, często nawet podczas treningu. Mam to już we krwi. Z czasem zmieniłem swoje podejście. Zresztą wiesz dobrze o tym, że nigdy nie byłem tytanem pracy. Nie chciałbym wyjść na jakiegoś hipokrytę, ale trening jest najważniejszą częścią przygotowań do meczu i basta. Ale wiem też, że nie wszyscy są zawodnikami stricte treningowymi. Często jest tak, że są osoby takie jak na przykład ja, które mimo tego, że stwarzają fantastyczne pozory, to jednak najważniejszy dla nich jest mecz (śmiech). - Boli mnie, jak widzę brak ambicji czy charakteru na boisku. Wiem, że nie jesteśmy idealni i każdy z nas popełnia błędy, ale jeśli nie chcesz tego błędu odrobić, czy nie dajesz z siebie wszystkiego, to jest to bardzo Czyli ta dobra forma w meczach to dla Ciebie pstryknięcie palcem? Samo doświadczenie to chyba mało. - Oczywiście, że tak, ale to doświadczenie jednak pomaga. Znam swoje ciało na tyle, że wiem na co mogę sobie pozwolić a na co nie, kiedy na treningu mogę się rzucić, a kiedy nie. - Czujesz w jakimś sensie odpowiedzialność za drużynę? Rozmawiacie ze sobą, wytykacie swoje błędy? - Każdy z piłkarzy zdaje sobie sprawę z tego, kiedy popełnia indywidualny błąd. Nie ma więc co ich wytykać. - Ale w czasie meczu zdarzyło Ci się parę razy „pogonić” swoich obrońców (śmiech). - To nie chodzi o błędy. Bardziej mnie boli, jak widzę brak ambicji czy charakteru na boisku. Wiem, że nie jesteśmy idealni i każdy z nas popełnia błędy, ale jeśli nie chcesz tego błędu odrobić, czy nie dajesz z siebie wszystkiego, to jest to bardzo irytujące. - Życie uczy nas tego, żeby czasami pochylić czoło i z pokorą czekać na swoją szansę. (...) Każdy pracuje nad swoim warsztatem i swoją Trenujesz na co dzień z młodymi bramkarzami, jak Czarek Miszta, Kacper Tobiasz czy Maciej Kikolski. Widzisz w którymś z nich siebie? Jest jedna rada, którą byś dał tym młodym chłopakom na starcie? - Nie wiem czy mogę o tym tak oficjalnie mówić (śmiech). Nie ma chyba takiego fajnego sformułowania, które pasowałoby do wszystkich. - A może cierpliwość? - Ale czy ja byłem znów taki cierpliwy? Szczerze mówiąc chyba nigdy. - Na swój debiut w pierwszej drużynie Legii czekałeś dwa lata… - Tak, ale życie uczy nas tego, żeby czasami pochylić czoło i z pokorą czekać na swoją szansę. Jeśli chodzi o chłopaków, to każdy z nich jest zupełnie inny. Każdy pracuje nad swoim warsztatem i swoją formą. - To widzisz w którymś z nich siebie sprzed 20 lat czy nie? - Mam wrażenie, że chcesz mi coś powiedzieć (śmiech). - Absolutnie, pytam z czystej ciekawości. - No to jak tak, to ja siebie tam nie widzę. - Fajnie jest potrenować na boisku z małolatami, którzy kiedyś będą… którzy są przyszłością. Oni pokazują w treningu, że są często lepszymi bramkarzami niż Mówiąc o cierpliwości, miałem na myśli to, że Twoje pozostanie w Legii wiąże się także z tym, że ci młodzi będą musieli jeszcze trochę poczekać na swoją szansę. - U mnie był to zupełny przypadek, że zostałem bramkarzem. Ale jeśli podejmujesz świadomie decyzję, że chcesz być bramkarzem, to musisz liczyć się także z konsekwencjami. Wiadomo, że jeden jest bardziej cierpliwy, drugi mniej. Pozycja bramkarza jest tylko jedna, musisz więc czasami ugryźć się w język, mocniej pracować i czekać. Ja też nie jestem osobą, którą łatwo posadzić na ławce. Ale to chyba akurat dobra cecha. - Z Czarkiem Misztą, ale także i z resztą bramkarzy Legii, złapałeś bardzo dobry kontakt. Młodzi mają się od kogo uczyć, a czy Ty czerpiesz coś jeszcze od młodych? - Oczywiście. Głównie młodzieńczy entuzjazm i animusz. - A może po prostu sam czujesz się przy nich młodszy? Często idąc na trening to Ty łapiesz worek z piłkami. - Nie będę przecież trenował na boisku bez piłek (śmiech). A tak już całkiem poważnie, to fajnie jest potrenować na boisku z małolatami, którzy kiedyś będą… którzy są przyszłością. Oni pokazują w treningu, że są często lepszymi bramkarzami niż ja. Brakuje im pewnie trochę doświadczenia i ogrania, ale myślę, że absolutnie zbytnio nie odstają. - Coraz więcej klubów szuka jakiegoś wyjścia, które dają im dodatkowe profity, jak np. próba stworzenia Superligi. Nie ma to jednak nic wspólnego z fundamentami piłki Z Twoim powrotem do Warszawy wielkie nadzieje wiązali kibice, Ty zresztą także jesteś jednym z nich. Dopingując drużynę z trybun chcieli mieć na boisku autentycznego idola, z którym w stu procentach się utożsamiają i go dopingują. Tymczasem do tej pory dane Ci było zagrać tylko w dwóch meczach przy Ł3, kiedy fani byli na trybunach. Jak w ogóle gra się przy na pustym stadionie? - Bardzo dziwnie. Wiesz, to, że ktoś ogląda mnie w telewizji, nie wytwarza już na mnie jakiejś presji. Nie działa to w ten sposób, jakby robiło to tysiące kibiców na trybunach, dopingując czy ewentualnie ubliżając. Dla mnie to zupełnie inna dyscyplina sportu. - A jak pandemia wpłynęła na was, na futbol? - Odcisnęła wyraźne piętno. Coraz więcej klubów szuka jakiegoś wyjścia, które dają im dodatkowe profity, jak np. próba stworzenia Superligi. Nie ma to jednak nic wspólnego z fundamentami piłki nożnej. Ale mimo wszystko ciągle jest to piękny sport. Nawet pomimo tego, że nie ma kibiców na trybunach, to wszyscy ją kochają. No ale koniec końców, nie po to gram w piłkę, żeby grać przy pustych trybunach. - Nauczyłem się też tego, że aby gdzieś zaistnieć, to trzeba mimo wszystko zapier... Miałem momenty w swoim życiu, gdzie rzeczywiście trochę popracowałem i dało to jakieś Cofnijmy się teraz o… dwie dekady i przenieśmy się w czasie do roku 2001. W rozmowie z Naszą Legią mówiłeś, że to, czego nauczysz się w Legii, nikt nigdy Ci nie odbierze. To czego się w tej Legii nauczyłeś? - Nie wiem, chyba wszystkiego po trochu (śmiech). Pracowałem tu i z trenerem Jackiem Kazimierskim i z trenerem Krzysztofem Dowhaniem, którzy nauczyli mnie bardzo wiele, poza tym nauczyłem się też tego, że aby gdzieś zaistnieć, to trzeba mimo wszystko zapier... Miałem momenty w swoim życiu, gdzie rzeczywiście trochę popracowałem i dało to jakieś efekty. - Pamiętasz jeszcze 33. minutę meczu w Szczecinie 8 marca 2002 roku? - Przyznam szczerze, że nie. Pamiętam tylko, że ten debiut był dla mnie olbrzymim zaskoczeniem. Z powodu kontuzji Radka Stanewa wchodziłem w trakcie spotkania, a to jest dodatkowe utrudnienie. No ale jakoś poszło. - Poszło na tyle, że Legia stała się dla Ciebie trampoliną do wielkiej kariery. - Tak. Ale do dziś nic się tu nie zmieniło. Z Legii bramkarze trafiają do naprawdę mocnych klubów, w czym wielka zasługa trenera Dowhania. Oby więcej takich osób było w klubie. - W Glasgow było kilka incydentów, takich jak powybijane szyby w domu, ale były one mimo wszystko sporadyczne. Podnosiły jednak ciśnienie, lecz ja niczego wcześniej nie planowałem. Nigdy nie A jak wspominasz czas w Celtiku Glasgow? Jechałeś tam trochę w nieznane, a stałeś się legendą, świętym bramkarzem. Okoliczności debiutu były podobne jak w Szczecinie. Gdyby nie fatalny występ Davida Marshalla przeciw zespołowi FC Petržalka w eliminacjach Ligi Mistrzów UEFA, to kto wie, kiedy tak naprawdę stanąłbyś między słupkami wielokrotnych mistrzów Szkocji. Zawód bramkarza trochę żeruje na nieszczęściu innych? - Trochę tak. Faktycznie Marshall wielkiego meczu tam nie zagrał, przegraliśmy sromotnie 0:5, potem jeszcze w ligowym meczu nie pomógł drużynie i to był chyba powód, dlaczego ja stanąłem w bramce. Miałem w Szkocji trochę szczęścia. W pierwszym meczu zachowałem czyste konto, potem obroniłem karnego i na tym pojechałem. Celtic to był fantastyczny czas. Zdobywałem mistrzostwa, puchary, grałem w Lidze Mistrzów i Lidze Europy. Jeśli chodzi o poziom sportowy, to było tam wszystko. Mam stamtąd fajne wspomnienia. - Byłeś idolem, wielbił Cię tłum, ale byłeś także postacią mocno kontrowersyjną, szczególnie w oczach kibiców lokalnego rywala z Ibrox. Tatuaże z małpą, koszulki z wizerunkiem Ojca Świętego, znak krzyża na stadionie Rangersów... Czemu tak rozrabiałeś? - W Glasgow było kilka incydentów, takich jak powybijane szyby w domu, ale były one mimo wszystko sporadyczne. Podnosiły jednak ciśnienie, lecz ja niczego wcześniej nie planowałem. Nigdy nie kalkulowałem. Robiłem to zazwyczaj nieświadomie, a musiałem dać jakoś upust swoim emocjom. Robiłem to, co akurat przyszło mi do głowy. Wiadomo, że z czasem uczymy się życia i dziś wiem, że niektórych rzeczy robić się nie powinno. Wtedy jednak miałem wrażenie, że to wszystko były bardzo naturalne odruchy. Miałem w wielu sprawach własne zdanie. - Często to własne zdanie doprowadzało Cię przed komisję dyscyplinarną. Kibice Celtiku za pokazanie środkowego palca fanom Rangers składali się na Twoją karę. - Dokładnie już tego nie pamiętam. Możliwe, ale inne kary płaciłem już sam (śmiech). - Musiałeś czuć dreszczyk emocji, kiedy zasiadałeś na trybunach stadionu Rangersów w 2019 roku, kiedy grała tam Legia. - Byłem wtedy trochę wy... luzowany, emocje wzięły górę i bardziej byłem zainteresowany tym co dzieje się na trybunach niż na boisku (śmiech). Była świetna atmosfera, jedna z lepszych, jakie widziałem na trybunach. Od razu po wejściu na sektor kibice Rangersów mnie rozpoznali, więc było bardzo sympatycznie. - Na początku mojego pobytu we Florencji, jeden z moich kolegów umieścił w Internecie film, na którym miałem na sobie koszulkę „Juve” i… było pozamiatane. – Gram tutaj, ale kibicuję Juventusowi – mówiłem wówczas kolegom (śmiech). W szatni było trochę nudno, więc musiałem podgrzać nieco tę Po Celtiku była Fiorentina. Mocna liga, piękne miasto, przyzwoity klub... Oszukali Cię jednak działacze, bo nie pozbyli się Twojego konkurenta Freya, choć Ci to obiecali. Nie odnalazłeś się do końca w romantycznej Florencji. Czego tam zabrakło? - Zupełnie nie było między nami chemii, ale życiowo we Florencji bardzo się odnalazłem. To miejsce gdzie mógłbym mieszkać. Wiadomo, że to zawsze bardzo mocno łączy się z piłką. To był okres, kiedy chciałem coś zmienić. Życie w Glasgow stawało się już bardzo monotonne. Chciałem się odbić, bo tam już troszkę zjeżdżałem w dół. Inaczej podchodziłem do życia, wydawało mi się, że znów dobrze odnajduje się w piłce. Pierwsze miesiące były trochę udręką. Frey został, było to jego szczęście w nieszczęściu. Dodatkowo na początku mojego pobytu we Florencji, jeden z moich kolegów umieścił w Internecie film, na którym miałem na sobie koszulkę „Juve” i… było pozamiatane. – Gram tutaj, ale kibicuję Juventusowi – mówiłem wówczas kolegom (śmiech). W szatni było trochę nudno, więc musiałem podgrzać nieco tę atmosferę. Ale po jakimś czasie posadziłem na ławce Freya – zresztą ulubieńca zespołu i kibiców - i zacząłem bronić. Z biegiem czasu zorientowałem się jednak, że we Włoszech piłka jest bardzo nudna. Do tego zaproponowano mi nowy kontrakt z… obniżką, więc się rozstaliśmy. - Twierdziłeś, że liga włoska nie jest dla Ciebie, bo grając w niej można zasnąć. - Jest bardzo taktyczna. To nie moja bajka, choć do bronienia była ona dość łatwa i przejrzysta. Jakimś wielkim amatorem tej ligi nie jestem, ale trochę tam pograłem, wróciłem do dawnej sylwetki i dobrej formy. We Włoszech piłka nożna to jednak religia. - Podczas treningów Legii często jednak rozmawiasz z Alessio De Petrillo. Gadacie o taktyce? - Nie, szlifuję trochę język włoski (śmiech). Poza tym Alessio dużo wie o piłce i bardzo pomaga. - W sumie to często spóźniałem się na swoje samoloty do Anglii. A prywatny odrzutowiec? To już było dość dawno, codziennie przecież tego nie robię. Było to trochę na pograniczu szaleństwa i… głupoty. Ale lubię żyć, co ja na to W przeciwieństwie do Włoch tęskniłeś za dynamicznym futbolem na Wyspach, do którego zresztą dość szybko wróciłeś. - Tęskniłem przede wszystkim za piłką. Wróciłem, ale zacząłem trochę wybrzydzać w ofertach i wykorzystywali to inni. Cóż, musiałem się trochę powłóczyć. Trenowałem z Evertonem i z Queens Park Rangers. Z QPR byłem już właściwie dogadany, miałem zagrać w sparingu, ale tego dnia rano… zakontraktowali Julio Cesara z Interu i dobry strzał przeszedł koło nosa. - Dwa lata w Southampton i pięć w Bournemouth, gdzie znów kibice często nosili Cię na rękach. Co jest pociągającego w futbolu na Wyspach? - Przede wszystkim kibice, atmosfera. To jest coś fantastycznego. Nie chcę żeby to źle zabrzmiało, ale oni w weekend nie mają co ze sobą zrobić. Jest tam zazwyczaj szaro i ponuro, cały tydzień pracują, a weekend mają po to, żeby wyjść na stadion czy do pubu i obejrzeć mecz. Kultura kibicowania zakorzeniona w całych pokoleniach. To jest piękne. - Podczas gdy grałeś w Szkocji, Włoszech czy Anglii, często odwiedzałeś swoich przyjaciół, kibiców Legii w Warszawie. Takie krótkie wypady nie wpływały na formę? Raz nawet ponoć zapłaciłeś dość słono za nietypową powietrzną taksówkę… - Jestem kibicem Legii od dawna i znam wiele osób, którzy jej kibicują. Spotykaliśmy i spotykamy się w Warszawie. Fakt, czasami się zdarzało, że nie chciało się wracać do pracy (śmiech). W sumie to często spóźniałem się na swoje samoloty do Anglii. A prywatny odrzutowiec? To już było dość dawno, codziennie przecież tego nie robię. Było to trochę na pograniczu szaleństwa i… głupoty. Ale lubię żyć, co ja na to poradzę. Odkładam sobie bardzo długo pieniądze i potem jak mogę sobie pozwolić, to sobie pozwalam (śmiech). - Jak byłem młody i zdobywałem pierwsze mistrzostwo Polski, to myślałem, że mogę wszystko. Wtedy troszeczkę mi odpaliło. Ale w międzyczasie kilka innych życiowych problemów spowodowało, że powoli schodziłem na ziemię. Ogólnie to nie ma co się za wysoko „Artur to wielka gwiazda i jeden z najlepszych bramkarzy w Europie. Wyróżnia się warunkami fizycznymi, doskonałą motoryką i przede wszystkim ogromną odpornością na stres” – tak już przed laty charakteryzował Cię trener Krzysztof Dowhań. Jak to jest mieć wycięty układ nerwowy? - Niestety, nikt nie ma go wyciętego. To pozory. Można sprawiać dobre wrażenie, ale tak do końca nie jest. Ja jestem trochę jak ta mała kaczuszka, która pływa po wodzie. Na powierzchni wygląda to całkiem elegancko, ale pod wodą szybko przebieram nóżkami. Często jest tak, że te emocje bardzo w sobie tłumię. Ale jak w każdej pracy, z czasem wszystko powszednieje. - A propos statusu gwiazdy, to jednak nigdy nie uderzyła Ci woda sodowa do głowy. A warto zauważyć, że nie każdemu piwo stawia sam Leo Messi. Miałeś w karierze momenty, kiedy myślałeś, że złapałeś pana Boga za nogi, czy nigdy tak wysoko nie latałeś? - Jak byłem młody i zdobywałem pierwsze mistrzostwo Polski, to myślałem, że mogę wszystko. Wtedy troszeczkę mi odpaliło. Ale w międzyczasie kilka innych życiowych problemów spowodowało, że powoli schodziłem na ziemię. Ogólnie to nie ma co się za wysoko wzbijać. Nigdy nie udawałem kogoś, kim w rzeczywistości nie jestem. Nie mam problemu z tym, żeby z kimkolwiek porozmawiać i nigdy mieć nie będę. Wciąż jestem normalnym człowiekiem, jak inni kibice. Wiem, że tak naprawdę to dla nich gram w piłkę. - Jedni przed meczem słuchają muzyki, inni dużo rozmawiają, a jeszcze inni po meczu rozładowują emocje... wyjąc jak lew na środku ronda w centrum Warszawy. Jak koncentrujesz się przed meczem i jak oczyszczasz głowę po ostatnim gwizdku? - Mam pewne nawyki, przez te wszystkie lata gry w piłkę nauczyłem się pewne sprawy włączać i wyłączać. Ale resztę zachowam dla siebie. - Najważniejsze. Bez tego nie ma szansy na sukces. W życiu najważniejsze jest właśnie umieć się podnieść, a ja parę takich momentów już miałem. Dziś już nie Stwierdziłeś, że ciężko jest wytłumaczyć dziecku żeby się nie ubrudził, gdy jego ojciec idzie do pracy i tapla się w błocie, a na treningu przez półtorej godziny tarza się po trawie jak kretyn. Dalej uważasz, że masz głupią pracę? - Tak, nadal tak twierdzę, bo tak przecież jest. No nie jest to do końca normalne. Zresztą dużo chłopaków myśli podobnie. - Twój zawód polega na tym, że upadasz i się podnosisz. Ważne, żeby się podnosić. - Najważniejsze. Bez tego nie ma szansy na sukces. W życiu najważniejsze jest właśnie umieć się podnieść, a ja parę takich momentów już miałem. Dziś już nie narzekam. - Miałeś w karierze taki moment, kiedy pomyślałeś sobie - dobra, tyle już osiągnąłem, że powiem sobie dość? - Wiesz co, chyba nie. Przez te wszystkie lata miałem takie wrażenie, że mogłem osiągnąć dużo więcej i pewnie dlatego jeszcze nie skończyłem. Ale absolutnie niczego w mojej karierze nie żałuję. A wręcz czuję, że przez te kilka miesięcy mogę z siebie jeszcze coś dobrego dać. Myślę głównie o europejskich pucharach, to mnie nakręca. Nie byłoby tak różowo jak jest teraz, nie przeżyłbym tego wszystkiego co przeżyłem. Nigdy nie żałuję podejmowanych decyzji, cieszę się z tego co mam i staram się podchodzić pozytywnie do Kiedyś powiedziałeś, że jedni lubią jak im śmierdzą nogi, a inni lubią adrenalinę. Cały czas szukasz odpowiedniego dla siebie poziomu adrenaliny, czy już trochę się uspokoiłeś? - Specjalnie nie szukam. Wiesz, dzieci dorastają, trzeba było już trochę spoważnieć. Tak czy siak adrenaliny będę potrzebował, ale są inne sposoby na to, by jej dostarczać. Kto wie, być może skończy się na zastrzykach (śmiech). - Czasami człowiek robi takie rzeczy, po których jest mu głupio i źle. Czy czegoś co kiedyś zrobiłeś dziś żałujesz? - Nie. - Stwierdziłeś w jednym z wywiadów, że w Twoim życiu jest tak, że ktoś napisał jego scenariusz, a Ty go po prostu realizujesz. Gdybyś mógł cofnąć czas i zmienić jedną rzecz w swojej karierze, co by to było? - Chyba nic. Nie byłoby tak różowo jak jest teraz, nie przeżyłbym tego wszystkiego co przeżyłem. Nigdy nie żałuję podejmowanych decyzji, cieszę się z tego co mam i staram się podchodzić pozytywnie do życia. Nie rozpatruję tego w kategoriach, czy mi się coś udało czy nie. - Boisz się czegoś w życiu? - Bać się nie boję, ale brzydzę się owadami. Nie lubię karaluchów, żuków i temu podobnych stworzeń… - Za małolata w juniorach Legii przegraliśmy z Wigrami Suwałki 3:5, a ja wracając do domu płakałem jak bóbr. Duże ciśnienie było także podczas meczu z Irlandią w Belfaście. Kibice byli wówczas moim największym A jaka była dla Ciebie najgorsza chwila w karierze? Interwencja i samobójczy gol Twojego przyjaciela Michała Żewłakowa w Irlandii, przepuszczony strzał bramkarza Stoke Asmira Begovicia z prawie stu metrów w lidze angielskiej, czy może brak powołania na mistrzostwa Europy? Siedzi w Tobie jeszcze zadra do trenera Smudy? - Ja już o tym Euro dawno zapomniałem. A Smuda? Niech nam żyje sto lat. Wówczas to on wybierał ludzi i brał za to odpowiedzialność. Zawsze miał problem z osobami, które mają coś do powiedzenia, które mają swoje zdanie. A że nazwałem go Dyzmą? Cały czas uważam, że trafiłem w „dziesiątkę”. Prawda jest taka, że nie było nam nigdy po drodze. Już od samego początku, jak był w Legii, a ja w rezerwach, nie mieliśmy dobrych relacji, może później to już było tego pokłosie. - Na boisku nie dasz sobie w kaszę dmuchać, jesteś pewnym siebie twardzielem. Masz za sobą jakiś mecz po którym szczerze płakałeś? - Eee tam, nie jestem żadnym twardzielem. Poryczałem się po meczu z Niemcami na mistrzostwach świata. Autentycznie było mi wtedy smutno i źle. Za małolata w juniorach Legii przegraliśmy z Wigrami Suwałki 3:5, a ja wracając do domu płakałem jak bóbr. Duże ciśnienie było także podczas meczu z Irlandią w Belfaście. Kibice byli wówczas moim największym rywalem. - Rozegrałeś najwięcej spotkań w reprezentacji spośród Polskich bramkarzy, 65. Czujesz się wybitnym w kontekście reprezentacji? - Czuję się wybitnym Legionistą. - Tatuaże? Każdy niesie za sobą jakieś przesłanie i robię je wyłącznie dla siebie. No, może poza tą słynną małpą na pępku. Ale jej już nie ma, została tylko czarna dziura (śmiech).- Jak Ci się znów mieszka w Warszawie? Wracasz jeszcze do ulubionych miejsc sprzed lat, czy one w ogóle są? - Przez te wszystkie lata wygnania w każdej wolnej chwili do niej wracałem. W Warszawie zawsze czułem się bardzo dobrze. Pandemia nieco utrudnia te powroty, a i zmieniła się bardzo. - Co lubisz robić jak nie grasz w piłkę? - Głównie odpoczywać. - Powiesz wreszcie, od kogo lub czego jesteś „uzależniony” (na szyi Artura widnieje napis „addicted”)? - Nie, nie, to moja słodka tajemnica. - Ważne są dla Ciebie tatuaże? - Każdy niesie za sobą jakieś przesłanie i robię je wyłącznie dla siebie. No, może poza tą słynną małpą na pępku. Ale jej już nie ma, została tylko czarna dziura (śmiech). - Z tego co pamiętam, to w swojej karierze udzieliłem może kilka ciekawych wywiadów i to tylko wtedy, kiedy nie rozmawialiśmy w ogóle o piłce. Mówiąc o futbolu mówisz ciągle to samo, a mówienie wciąż tego samego nie jest przyjemne ani dla tego, kto mówi, ani dla tego kto 20 lat temu zapytany o to, co denerwuje Cię w dziennikarzach sportowych odpowiedziałeś, że póki co nic, a zobaczysz dopiero wtedy, kiedy zaczną o Tobie pisać. No i zaczęli... Dlaczego nie lubisz udzielać wywiadów? - Często jest tak, że rozmawiamy o tym samym. Z tego co pamiętam, to w swojej karierze udzieliłem może kilka ciekawych wywiadów i to tylko wtedy, kiedy nie rozmawialiśmy w ogóle o piłce. Mówiąc o futbolu mówisz ciągle to samo, a mówienie wciąż tego samego nie jest przyjemne ani dla tego, kto mówi, ani dla tego kto słucha. Dawniej także ukazywały się w prasie wywiady, mimo że w ogóle ich nie udzielałem. Ale to nie jest tak, że ja nie lubię dziennikarzy, na tym polega ich praca i ja to rozumiem. - Wyobrażasz sobie siebie w innym polskim klubie? - No nie. Choć może Pogoń Siedlce, czy Zagłębie Sosnowiec. Ale to wszystko. - Jakie masz jeszcze marzenia związane z Legią? - Zagrać z Legią w Europie. I mogę kończyć karierę. - Jeśli czujesz się na siłach i wiesz, że chcesz coś jeszcze zrobić, organizm ci na co pozwala, to to kur… rób. Jak jeszcze ktoś może z tego skorzystać, to tym Jaka jest recepta na piłkarską długowieczność Boruca, czy Ty widzisz w ogóle jakieś światło w piłkarskim tunelu? - Światło? Że niby zbliża się koniec? Mam tego świadomość. W domu mi dokuczają i wypominają popularne stwierdzenie: dobra, jeszcze tylko roczek. Powtarzam go już chyba od sześciu lat. Ale jeśli czujesz się na siłach i wiesz, że chcesz coś jeszcze zrobić, organizm ci na co pozwala, to to kur… rób. Jak jeszcze ktoś może z tego skorzystać, to tym lepiej. - W rozmowie dla Gali powiedziałeś kiedyś, że z lękiem myślisz co będzie gdy skończysz karierę. Co będziesz czuł, kiedy 60 tysięcy ludzi nie będzie już krzyczało Twojego imienia? Będziesz umiał wytrzymać bez tego wszystkiego, co teraz wypełnia Twoje życie? - Absolutnie nie boję się zakończenia kariery, choć wiem, że będzie to bardzo trudne. Mam jednak plan na życie, który już od dłuższego czasu sobie układam. - Za chwilę start przygotowań, zgrupowanie w Austrii i początek walki o europejskie puchary. Trener Michniewicz powiedział, że celem jest Liga Mistrzów UEFA. Ty zawsze mierzyłeś wysoko i także Twoją rolą będzie zmotywowanie mniej doświadczonych chłopaków z zespołu do letniej batalii o Europę. - To rola każdego z osobna, nie tylko moja. Ja tylko mogę zmotywować, podpowiedzieć, ale każdy z nich musi znaleźć odpowiednią motywację do pracy. Musimy wreszcie osiągnąć ten sukces, do którego Legia jest stworzona.
Wieniec z kwiatów polnych na ramieniu lub szyi kobiety wygląda słodko i wzruszająco. Obraz w jaskrawych kolorach wyraża żywiołowość i lekkość charakteru właściciela. Każda roślina na obrazku ma swoje symboliczne znaczenie: stokrotka jest znakiem czystości i niewinności, chaber symbolizuje piękno, a niezapominajka wierność.
Oni zrobili sobie tatuaże z miłości. Po latach niektórzy próbują się ich pozbyć Dowodem miłości może być pierścionek, samochód, dom, wspólna podróż albo... tatuaż. Wiedzą o tym doskonale gwiazdy, które zafundowały sobie właśnie taki wyjątkowy gest, mający wyrażać miłość. Dzisiaj niektórzy tego bardzo żałują. 16 Zobacz galerię Engelbrecht / AKPA Michał Wiśniewski i Dominika Tajner ozdobili swoje przedramiona tatuażami z własnymi imionami Doda i Radosław Majdan chwalili się swoimi tatuażami wykonanymi z miłości. Po latach nie ma śladu po uczuciu, tatuaże także musiały więc zniknąć albo... zmienić się Sophie Turner i Joe Jonas mają identyczne tatuaże, które są podobizną ich zmarłego psa Johnny Depp przerabiał dwa swoje tatuaże. Ostatni miał związek z jego byłą żoną, Amber Heard Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu Nie każdemu się podobają. Niektórzy są ich stanowczymi przeciwnikami. A jednak tatuaże stały się już czymś powszechnym. Ba! Wiele z nich to prawdziwe dzieła sztuki, które potrafią ozdobić skórę czy zakryć wstydliwe blizny. Każdy ma swój własny powód, dla którego wpuszcza tusz pod skórę i każdy z tych powodów jest w danym momencie najważniejszy. Jednym z nich może być miłość i chęć wyrażenia oddania drugiej osobie. Czasami jest to pojedynczy wzór, a niekiedy pary decydują się dzielić identyczny obraz na swoich ciałach. Kwestię gustu oraz oceny tego, czy i które tatuaże są piękne, pozostawimy innym. Wszak to nie nam oceniać, czy wielkie imiona partnera lub partnerki są większym wyrazem uczucia, aniżeli podobizna ukochanego psa, który zmarł jakiś czas temu. Dla jasności – ten drugi wzór mają na sobie Joe Jonas i Sophie Turner. Resztę artykułu znajdziesz pod materiałem wideo: Zobacz także: Tatuaże Martyny Wojciechowskiej mają swoje znaczenie. Jeden jest szczególnie ważny Kto jeszcze postanowił w ten sposób ozdobić swoje ciało z miłości? Postanowiliśmy sprawdzić, które gwiazdy show-biznesu okazały swoje uczucia ukochanej osobie poprzez wykonanie niezmywalnego wzoru. Oni zrobili sobie tatuaże z miłości 1/16 Doda i Radosław Majdan Palicki / AKPA W czasach swojej wielkiej miłości Doda i Radosław Majdan wykonali na przedramionach tatuaże. Były to ich imiona zapisane po hebrajsku. Po rozstaniu Doda usunęła swój tatuaż, zaś jej były mąż przerobił go na postać Indianina. 2/16 Michał Wiśniewski i Dominika Tajner Niegdyś małżonkowie na pamiątkę swojej miłości zrobili sobie wielkie tatuaże, będące ich imionami. 3/16 Szymon Majewski Baranowski / AKPA Komik i showman wiele lat temu zrobił dla swojej żony romantyczny tatuaż. W sercu jest podpis: "SZ + M = WNM". 4/16 Paulina Smaszcz Dziennikarka ma kilka tatuaży. Jeden z nich – kotwica na dłoni – został wykonany z okazji 15. rocznicy ślubu z Maciejem Kurzajewskim. Teraz, po rozwodzie, pamiątka nadal jest widoczna na ciele Pauliny Smaszcz. 5/16 Agnieszka Woźniak-Starak Dziennikarka na barku ma tatuaż z dwoma pistoletami z różą, a pod nimi inicjały tragicznie zmarłego męża, Piotra Woźniaka-Staraka. 6/16 Agnieszka Maciąg Jarosław Antoniak / MW Media Podczas podróży do Tajlandii Agnieszka Maciąg z mężem zrobili sobie identyczne tatuaże. 7/16 Artur Boruc Bramkarz z okazji walentynek wykonał sobie na szyi tatuaż z napisem "Addicted to S", który był prezentem dla żony, Sary. 8/16 Dorota Szelągowska Po swoim trzecim rozwodzie Dorota Szelągowska postanowiła pozbyć się tatuażu, który był symbolem miłości do ówczesnego męża. 9/16 Johnny Depp Aktor ma za sobą szereg związków, po których pozostały mu pamiątki w postaci tatuaży. Kiedy rozstał się z Winoną Ryder, zmienił wzór z napisem "Winona Forever" ("Winona na zawsze"), na "Wine Forever" ("Wino na zawsze"). Z kolei po burzliwym związku z Amber Heard zmienił słowo "Slim", jak miał pieszczotliwie nazywać byłą żonę, na słowo "Scum" ("Szumowina"), a później ponownie przerobił na "Scam", czyli "Oszustwo". 10/16 Sophie Turner i Joe Jonas Para wykonała identyczne tatuaże z podobizną swojego... ukochanego psa. 11/16 David i Victoria Beckham Piłkarz ma na swoim ciele mnóstwo tatuaży, jednak jeden z nich jest wyjątkowy. To hebrajski napis "Mój miły jest mój, a ja jestem jego". Taki sam w dowód miłości wykonała także Victoria. 12/16 Angelina Jolie Cubankite / Shutterstock Aktorka po pierwszym małżeństwie miała pamiątkę w postaci wytatuowanego napisu "Billy Bob". Po rozstaniu przerobiła go na współrzędne narodzin swoich dzieci. 13/16 Brad Pitt Shutterstock Po 12 latach małżeństwa Brad Pitt rozstał się z Angeliną Jolie. Wraz z rozwodem aktor postanowił także pousuwać tatuaże, które zrobił z miłości do Angeliny. W jednym z wywiadów przyznał, że nie chce mieć z nią nic wspólnego i będzie systematycznie usuwał wszystkie tatuaże. 14/16 Benji Madden Punkrockowy muzyk dla swojej żony pokrył dużą część klatki piersiowej. Wytatuował sobie jej imię. 15/16 Justin i Hailey Bieber Para ma na sobie kilka tatuaży, które powstały z miłości. 16/16 Travis Barker i Kourtney Kardashian Perkusista zespołu Blink 182 spośród ponad 100 tatuaży kilka ma poświęconych swojej żonie. Przykładowo, ma odcisk jej ust wytatuowany na nadgarstku oraz imię żony na piersi, niedaleko serca. Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat? Skontaktuj się z nami, pisząc maila na adres: plejada@ Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z życiem gwiazd, zapraszamy do naszego serwisu ponownie! Data utworzenia: 5 czerwca 2022 14:00 To również Cię zainteresuje
Tatuaże czaszki – 27 mrocznych wzorów. Tatuaże czaszki, z dnia na dzień zyskują nowych zwolenników oraz stają się akceptowalne w róznorodnych kulturach. Są to najbardziej mroczne jak i szalone wzory jakie można spotkać w współczesnej sztuce tatuażu. Tatuaże czaszki są wzoremi, które można projektoważ w różny sposób.
Tak nie zachowuje się lider Temat Artura Boruca w Legii jest tematem trudnym. Wiadomo, że to absolutna ikona klubu, nikt nie ma zamiaru tego podważać, natomiast są kibice – i raczej jest ich całkiem sporo – którzy nie pozwolą powiedzieć na Boruca ani jednego złego słowa. Cokolwiek zrobi, jakkolwiek się zachowa, cóż, to Artur, jemu wolno więcej. Pewnie czasem tak, ale jednak nie zawsze. I wczoraj w meczu z Wartą bramkarz po prostu kompletnie zawiódł. ARTUR BORUC. […] Boruc uderzył rywala i dostał czerwoną kartkę (video) Były bramkarz reprezentacji Polski w trakcie meczu Legii Warszawa z Wartą Poznań zdecydowanie nie dał dobrego przykładu swoim zachowaniem na boisku. Boruc uderzył ręką w twarz Dawida Szymonowicza, przez co wyleciał z boiska. Mieliśmy zupełnie niegroźną sytuację. Boruc złapał piłkę, która została dośrodkowana z rzutu rożnego, po czym chciał wznowić grę. Na jego drodze stanął jednak Szymonowicz, chcąc przeszkodzić bramkarzowi Legii. Ten się jednak zagotował i ręką zdzielił […] w Legii na dłużej? 20 lutego Artur Boruc będzie obchodził 42. urodziny. A jednak wciąż nic nie wskazuje na to, by miał kończyć piłkarską karierę. Co więcej, aktualnie pojawiają się pogłoski, że miałby przedłużyć kontrakt z Legią Warszawa. Artur Boruc w 2021 został wybrany najlepszym piłkarzem Legii, zarówno za cały rok, jak i za fatalną rundę jesienną legionistów. Kontrakt Artura Boruca wygasa z końcem bieżącego sezonu i wydawało się, że na tym koniec. Ale według […] Boruca. Cisnął piłką w kolegę z drużyny [WIDEO] Radomiak Radom wyszedł na prowadzenie w starciu z Legią Warszawa. Gol padł po kuriozalnym zamieszaniu na linii bramkowej warszawskiej drużyny, a w rolach głównych znaleźli się Artur Boruc i Mateusz Wieteska. Sfrustrowany sytuacją golkiper „Wojskowych”… cisnął piłką w swojego kolegę z drużyny. „Niech to dunder świśnie!” – zirytowany Artur Boruc po straconym golu #LEGRAD — Tomasz Kawa (@TomaszKawa) December 19, 2021 Kabaret. CZYTAJ TAKŻE: Całkiem wygodny fotel […] uważa, że Legii należał się rzut karny Artur Boruc był gościem programu Liga+Extra po zwycięskim (1:0) starciu Legii Warszawa z Jagiellonią Białystok. Golkiper mistrzów Polski był naturalnie usatysfakcjonowany wynikiem, ale miał też pretensje do sędziego. Borucowi chodziło o sytuację z drugiej połowy spotkania, gdy w polu karnym białostockiego zespołu doszło do bardzo groźnie wyglądającego zderzenia pomiędzy Błażejem Augustynem a Lindsayem Rose’em. Według bramkarza – arbiter powinien był wskazać tutaj na jedenasty metr. – […] Boruc Artur Boruc to zawodnik słynący z ciętego języka, który niezależnie od okoliczności wali prawdę prosto z mostu. Wczoraj w swoich mediach społecznościowych golkiper Legii Warszawa zasugerował, że zawodnicy Legii Warszawa nie walczą do końca. Taki wpis (szybko usunięty) pojawił się na instagramowym koncie Boruca: Przypomnijmy, że Legia Warszawa przegrała 0:1 ze Śląskiem Wrocław i po pięciu ligowych występach zajmuje dopiero 15. miejsce w tabeli, tuż nad strefą spadkową. „Wojskowi” jak dotąd […] „W Legii brakuje teraz werwy życiowej” Artur Boruc pojawił się w podcaście „Leśnodorski i Żurnalista w trójkącie towarzyskim”. Golkiper Legii Warszawa przedstawił swoje spostrzeżenia między innymi na temat finansów w świecie futbolu. – Od początku przygody z piłką każdy z nas musi pamiętać, że nie mamy przed sobą 60 lat gry – powiedział Boruc. – Ja więcej zrobiłem poza piłką niż w piłce. (…) Miałem szczęście, że dostałem liścia po Fiorentinie. Nie miałem wtedy klubu, nie miałem możliwości, […] Legii Warszawa może dać jeszcze Artur Boruc? Artur Boruc zostaje w Legii na kolejny sezon. O tym już pisaliśmy w Suchym Info, natomiast warto się nad tematem pochylić mocniej i zastanowić – ile jeszcze Boruc może Legii dać? Wiadomo, marketingowo może to wyjść nawet lepiej niż rok temu, liczymy, że ludzie będą chodzić na stadion przez cały sezon, nie przez kilka tygodni, natomiast na końcu zostaje sport. I tutaj trzeba się zastanowić, jak mocny jest […] zostanie w Legii na rok? Artur Boruc przedłuży kontrakt z Legią Warszawa? Taką informację podał Tomasz Włodarczyk z Bramkarski weteran ma zostać przy Łazienkowskiej jeszcze przez rok. Obie strony są już podobno dogadane. Boruc już teraz ma 41 lat, więc istnieje szansa, że będzie kończył swoją barwną karierę jako wciąż broniący 42-latek. Ciekawi nas, jaką rolę przewidziała dla niego Legia Warszawa. Ma być raczej mentorem dla młodszych w stylu […] Boruc zdobył mistrzostwo Polski po 19 latach przerwy! To chyba rekord naszej ligi. Artur Boruc dzięki wygraniu mistrzostwa Polski w sezonie 2020/2021, po raz drugi założy na szyję złoty medal. Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie fakt, że poprzedni tytuł „Borubar” zdobył 19 lat temu! Na zdjęciu wyżej sami widzicie, że trochę wody w Wiśle od tego czasu upłynęło. 41-letni Boruc obydwa mistrzostwa wywalczył rzecz jasna w barwach Legii Warszawa. Doświadczony bramkarz zrealizował cel, […] kontrakty. Kogo może stracić Ekstraklasa? Ekstraklasa powoli dobiega końca i już za chwilę będziemy emocjonować się tym, co dzieje się w gabinetach. Ale zanim kluby zaczną ogłaszać pierwsze letnie transfery, muszą wiedzieć, z kim uda się przedłużyć umowy. Wybraliśmy dwudziestkę najciekawszych piłkarzy Ekstraklasy, których kontrakty wygasają w czerwcu. Kryteria? Bardzo luźne. Czasem są to piłkarze, których kluby będą chciały zatrzymać, czasem zawodnicy, którzy raczej się pożegnają, czasem niespełnieni gracze, którzy wciąż mogą myśleć […] Stipica zastąpi Artura Boruca w Legii Warszawa? Jak poinformował Piotr Koźmiński z portalu WP Sportowe Fakty, Legia Warszawa rozważa złożenie oferty za Dante Stipicę z Pogoni Szczecin. Według dziennikarza „Wojskowi” zgłoszą się po chorwackiego golkipera, jeżeli nie uda się przedłużyć umowy z Arturem Borucem. Kontrakt Stipicy z „Portowcami” wygasa dopiero w 2024 roku, a zatem potrzebna by była naprawdę korzystna oferta, by działacze szczecińskiego klubu rozważyli rozstanie ze Stipicą. Chorwat to kapitalny fachowiec, który tylko w sezonie 2020/21 […] – Milan, mecz pełen wspomnień. Jak Boruc i spółka ogrywali gigantów w Lidze Mistrzów Najlepsze wspomnienia Celtiku z europejskich pucharów w XXI wieku? Wejście Bartosza Bereszyńskiego na boisko. Ok, nie śmieszkujemy, bo jednak finał Pucharu UEFA to coś, o czym my możemy tylko pomarzyć. Tak się jednak składa, że znajdziemy Polaków, którzy nie tylko pamiętają inny sukces The Bhoys w Europie, ale nawet mieli w nim czynny udział. Ponad dekadę temu nikt by nie uwierzył, że Celtic i Milan grają ze sobą, ale w Lidze Europy. Wtedy szkocko-włoskie pojedynki były stałym punktem programu Ligi Mistrzów. […] zaraz się rozkręci. Boruc jak film o facecie w łódce? Powrót Artura Boruca do Legii Warszawa to bez dwóch zdań największe wydarzenie trwającego jeszcze okienka. Celowo nie użyliśmy w tym kontekście słowa „transfer”, bo ten ruch wykracza poza same kwestie sportowe, ale jedno trzeba wyraźnie zaznaczyć – to właśnie one wciąż powinny być na pierwszym planie. A na starcie tego sezonu nie ma co kryć – Boruc, nazywany gdzieniegdzie również „Królem Arturem, na razie panuje niezbyt pewną ręką. Oczywiście to ciągle […] transfery Legii okiem sceptyka Letnie transfery Legii Warszawa robiły wrażenie i sami to kilka razy razy przyznawaliśmy. Na polskim podwórku „Wojskowi” zostali królami polowania, co do tego nie ma dwóch zdań, z niczego się nie wycofujemy. Być może jednak pierwszy odbiór tych ruchów był aż nazbyt entuzjastyczny co do ich realnej wartości w odniesieniu do europejskich pucharów, bo głównie ten kontekst się liczy. Dziś więc dla odmiany spojrzymy na nowych zawodników klubu z Łazienkowskiej z perspektywy skrajnego sceptyka, […] i Jędrzejczyk zawiedli najbardziej, czyli zgubne doświadczenie Legii Artur Jędrzejczyk – blisko 33 lata, kapitan, czołowy stoper Ekstraklasy. Reprezentant Polski. Igor Lewczuk – 35 lat, po trzydziestce przeżywał najlepszy czas w karierze, załapał się do Ligue 1. O tym, jak dużą wartość ma dla zespołu, niech świadczy fakt, że Aleksandar Vuković postawił na niego, mimo że wyglądał jak członek załogi Rudego 102. Duet doświadczonych stoperów miał być filarem Legii Warszawa w walce o europejskie […]Artur Boruc: wiek. Jego miastem rodzinnym są Siedlce. Urodził się 20 lutego 1980 roku. Niewątpliwie jest jednym z najpopularniejszych piłkarzy w Polsce. Na swoim koncie ma liczne nagrody za osiągnięcia sportowe. Cieszy się także dużą sympatią wśród kibiców, a także ma liczne grono fanów.
Nie jest przykładem sportowca, w klasycznym, podręcznikowym tego słowa znaczeniu. Od zawsze wzbudzał wiele kontrowersji, nie tylko na boisku, ale także poza nim. Charyzmatyczny i charakterny, odważnie dyrygował linią obrony kolejnych klubów i reprezentacji Polski. I mimo ponad 40 lat na karku, niezmiennie trzyma wysoki poziom, znów broniąc bramki „swojej” Legii Warszawa. Zdarza się, że wciąż, mimo upływu czasu i olbrzymiego doświadczenia, jego temperament daje o sobie znać, ale taki właśnie jest. A większość kibiców średniego i młodego pokolenia w ogóle nie wyobraża sobie polskiego futbolu bez niego – Artura Boruca. I choć niewątpliwie blisko 25-letnia kariera golkipera nieuchronnie dobiega końca, można być pewnym, że w pamięci fanów nie tylko nad Wisłą, już znalazł należne sobie miejsce. A – jak Anglia. W bogatej karierze polskiego bramkarza nie mogło zabraknąć występów w kolebce futbolu. I mimo, że największe sukcesy odnosił w innej części Wielkiej Brytanii, również w tym kraju prezentował swoje umiejętności. Przez blisko dekadę występował głównie w Premier League (sezon spędził również na zapleczu angielskiej ekstraklasy). W tym czasie reprezentował barwy Southampton i Bournemouth. B – jak Borubar. Zdaniem wielu kibiców właśnie w taki sposób, po zremisowanym 1:1 meczu z Austrią na Euro 2008, polskiego bramkarza nazwał Lech Kaczyński. Ówczesny Prezydent RP w wywiadzie dla Polsatu wyraził uznanie dla golkipera, a niewyraźnie wypowiedziane zdanie mogło sugerować pomylenie nazwiska zawodnika Celtiku Glasgow. W rzeczywistości z ust głowy państwa padło jednak zdanie: „Dobry był także nasz bramkarz – Artur Boruc bardzo”. C – jak Celtic. Polski bramkarz przez pięć lat występów w Glasgow zapracował na miano jednej z klubowych legend. Od 2005 do 2010 roku w barwach Celtów Boruc rozegrał 221 spotkań i walnie przyczynił się do wywalczenia trzech tytułów mistrzowskich, Pucharu Szkocji i dwóch Pucharów Ligi. Artur Boruc wraz z kolegami z drużyny świętuje wywalczenie tytułu mistrza Szkocji w sezonie 2006/2007. Obok Polaka trofeum wznosi kapitan Celtiku – Neil – jak debiut. Przygoda z reprezentacją Polski Artura Boruca trwała ponad 13 i pół roku, a jej początek miał miejsce dokładnie 28 kwietnia 2004 roku na stadionie Zawiszy w Bydgoszczy. Właśnie wtedy prowadzona przez Pawła Janasa drużyna, w towarzyskim spotkaniu bezbramkowo zremisowała z Irlandią. 24-letni wówczas golkiper warszawskiej Legii zaczął na ławce rezerwowych, ale w 59. minucie zastąpił między słupkami Jerzego Dudka. E – jak Euro 2008. Po trzech spotkaniach na mundialu 2006, również dwa lata później Boruc (już w drużynie prowadzonej przez Leo Beenhakkera) był podstawowym bramkarzem, a podczas meczów z Niemcami (0:2), Austrią (1:1) i Chorwacją (0:1) okazał się najjaśniejszą postacią w ekipie biało-czerwonych. Bez jego skuteczności między słupkami austriacko-szwajcarski turniej mógł zakończyć się prawdziwą kompromitacją. F – jak Fiorentina. Włoska przygoda bramkarza była najkrótsza ze wszystkich zagranicznych okresów jego kariery. W ekipie Fiołków spędził dwa sezony, podczas których wystąpił w sumie w 64 spotkaniach. Początkowo był zmiennikiem Sébastiena Frey’a, ale gdy Francuz doznał kontuzji, zajął jego miejsce, którego później już nie oddał. Po wygaśnięciu dwuletniego kontraktu klub z Florencji nie zdecydował się jednak na jego przedłużenie. ŹRÓDŁO: @arturborucJeszcze wiele lat po opuszczeniu stolicy Toskanii Artur Boruc z sentymentem wracał do czasów gry w Serie – jak Glasgow Rangers. O ile polski bramkarz stosunkowo szybko swoją postawą na boisku zaskarbiał sobie sympatię kibiców kolejnych klubów, w których występował, to dla fanów największych rywali momentalnie stawał się wrogiem numer 1. Nie inaczej było w Szkocji, gdzie golkiper Celtiku był wręcz znienawidzony przez sympatyków lokalnego rywala. Ci niejednokrotnie nie szczędzili mu „uprzejmości”, a zdarzało się nawet, że wprost życzyli mu śmierci, do czego – co trzeba przyznać – sam Polak często ich prowokował. H – jak Holy Goalie. Takie określenie do Boruca przylgnęło właśnie w czasach gry w Glasgow. „Świętym Bramkarzem” został ochrzczony po tym jak, podczas jednego z meczów derbowych na stadionie lokalnego rywala, przed pierwszym gwizdkiem ostentacyjnie się przeżegnał. I może nie byłoby w tym nic prowokacyjnego, gdyby nie fakt, że w Szkocji toczyła się właśnie gorąca debata o symbolice religijnej w przestrzeni publicznej, a fani Rangersów w zdecydowanej większości deklarują się jako protestanci. Oczywiście zachowanie bramkarza przypadło do gustu kibicom Celtów, otwarcie wyrażających swoje przywiązanie do katolicyzmu. I – jak Irlandia Północna. O tym marcowym popołudniu w 2009 roku na Windsor Park w Belfaście bramkarz reprezentacji Polski chciałby z pewnością raz na zawsze zapomnieć. I nie chodzi tylko o fakt, że w walce o punkty eliminacji mundialu 2010 biało-czerwoni ulegli gospodarzom 2:3, ale przede wszystkim o to, w jaki sposób piłka po raz trzeci trafiła do bramki Boruca. Samobójczy gol Michała Żewłakowa zapisał się w niechlubnej historii naszego futbolu, a wychowankowi Pogoni Siedlce pewnie śni się do dzisiaj. 3:1 Katastrofa Polaków i samobój Mi. ŻewłakowaJ – jak Jan Tomaszewski. Dla wielu adeptów sztuki bramkarskiej, Polak który zatrzymał Anglię na Wembley, przez lata był i jest niedoścignionym wzorem. Jednym z tych, którym udało się pójść w ślady legendy Łodzkiego Klubu Sportowego był właśnie Boruc, który zdołał nawet poprawić jeden z reprezentacyjnych rekordów wielkiego poprzednika. Obecnie to właśnie on, z dorobkiem 65 meczów w drużynie narodowej, przewodzi na liście golkiperów z największą liczbą występów w kadrze. Popularny „Tomek” bluzę z orzełkiem zakładał w dwóch spotkaniach mniej. K – jak Król Artur. Bogaty dorobek sprawił, że właśnie taki przydomek przylgnął do Boruca nad Wisłą. Kibice wciąż mają w pamięci efektowne interwencje, które ratowały biało-czerwonych przed stratą bramek i prowadziły naszą reprezentację do kolejnych wygranych. Nawiązanie do celtyckiego władcy z przełomu V i VI wieku również wydaje się nieprzypadkowe, biorąc pod uwagę brytyjski okres kariery polskiego bramkarza. „Królewską” oprawę miał również jego ostatni występ w narodowych barwach, kiedy to w meczu z Urugwajem (0:0) w listopadzie 2017 roku, wyprowadził Polaków na murawę PGE Narodowego w roli kapitana. Szpaler dla Króla Artura - A. Boruc żegna się z grą w kadrzeL – jak Legia. Dla klubu z Warszawy Boruc jest postacią wręcz pomnikową. To w stolicy zaczynał „poważną” grę w piłkę, debiutował w ekstraklasie i świętował pierwsze sukcesy. To też z Łazienkowskiej wyruszył w świat, żeby później podbijać stadiony Szkocji, Włoch czy Anglii. I w końcu tu wrócił u schyłku kariery. Dość powiedzieć, że pierwsze mistrzostwo Polski z „eLką” na piersi, wywalczone przez Boruca w sezonie 2001/2002 od drugiego dzieli… 19 lat! Mimo upływu czasu wciąż jest liderem zespołu i prowadzi go zarówno w tych lepszych, jak i nieco gorszych podpisałbym się pod zdaniem: „Artur Boruc nigdy z Legii nie odszedł, po prostu pracował w innych klubach?”. Myślę, że tak, to bardzo ciekawe zdanie. Wiadomo, że moje serce zostało tutaj. Było kilka okazji, ale nigdy do tego nie doszło. Bardzo się cieszę, że DLA Z 1 SIERPNIA 2020 – jak łamanie reguł. Boruc nigdy nie przejmuje się tym, co powiedzą inni. Często nie przebiera w słowach i robi dokładnie to, co uważa za słuszne, nie zważając na konsekwencje. Wielokrotnie było o nim głośno w kontekście tego, co media lubią nazywać skandalami. Tak było w przypadku chociażby tzw. „afery samolotowej”, po której z kadry usunął go Franciszek Smuda. Za swoje ekspresyjne, a czasem nieodpowiedzialne zachowania, już na boisku często był również upominany przez arbitrów, a nawet karany czerwonymi kartkami. M – jak mechanik samochodowy. Stawiając na intensywne treningi we wczesnym dzieciństwie, wielu zawodników nie ma zwyczajnie czasu na edukację. Łączenie sportu z nauką z roku na rok staje się coraz bardziej problematyczne, a piłkarze często decydują się ostatecznie na poświęcenie ukochanej dyscyplinie. Boruc ukończył szkołę zawodową, a jego wyuczonym zajęciem jest właśnie naprawa pojazdów. N – jak Niemcy. Z odwiecznym rywalem biało-czerwonych Artur Boruc miał okazję rywalizować trzykrotnie, a dwa z tych spotkań przypadły na wielkie, mistrzowskie imprezy. Na mundialu w 2006 roku Polacy ulegli gospodarzom w ostatnich sekundach, a na Euro 2008 zmorą bramkarza okazał się Lukas Podolski. Czyste konto zachował dopiero w ostatnim spotkaniu, kiedy to w 2014 roku w Hamburgu mecz zakończył się remisem. Za każdym razem golkiper zbierał jednak bardzo pochlebne recenzje. Fenomenalna parada A. Boruca!O – jak Ojciec Święty. W 2008 roku bramkarz Celtiku po derbowym meczu z Rangersami zdjął bramkarską bluzę, pod którą miał koszulkę z wizerunkiem Jana Pawła II i napisem „Panie błogosław Papieża!”. Jak można się było spodziewać, nie zostało do ciepło przyjęte na trybunach Ibrox Park. gdyż kibice Rangersów w większości są wyznania protestanckiego. Ale sam zawodnik tłumaczył, że nikogo nie prowokował i nikt nie ma prawa zakazać mu eksponowania ważnych dla niego symboli czy postaci. P – jak papierosy. Korzystanie z używek nie jest czymś, co przynosi chlubę zawodowym sportowcom, ale fakty są takie, że Boruc niejednokrotnie został przyłapany przez paparazzich na „puszczaniu dymka”. Media bulwarowe oczywiście nie omieszkały wówczas nagłaśniać sprawy, ale sam zainteresowany zdawał się nigdy nie przejmować takimi informacjami. Niech pomyślę... Pewnie rzucę papierosy i przestanę pić wódkę, schudnę dwadzieścia kilogramów. Zrobiłbym też coś dla świata. Załatam czarną dziurę, powalczę z głodem w POSTANOWIENIA ARTURA BORUCAWYPOWIEDŹ DLA „PRZEGLĄDU SPORTOWEGO” Z 28 GRUDNIA 2009 – jak rodzeństwo. 65-krotny reprezentant Polski pochodzi z dużej rodziny. Jest jednym z pięciorga dzieci Jadwigi i Władysława Boruców. To właśnie starszy brat – Robert pierwszy zaprowadził go na trening. Ma też trzy siostry: Katarzynę, Annę i Paulinę. S – jak Siedlce. Rodzinne miasto bramkarza. W miejscowej Pogoni stawiał pierwsze kroki w futbolu i w niej zaczął osiągać juniorskie sukcesy. W drużynie seniorów zadebiutował w wieku 16 lat i to stąd trafił później do oddalonej o niespełna 100 km Warszawy. T – jak tatuaże. Polski bramkarz jest znany z ozdabiania swojego ciała. Wśród kilku jego tatuaży, wiele dyskusji wywołał ten widoczny na szyi, na którym można odczytać zapisane po angielsku słowo „uzależniony”. Niektórzy doszukiwali się w nim ironicznej reakcji Boruca na zarzuty o zażywanie narkotyków. Prawda jest jednak inna, a jak później wyjawił sam zainteresowany, pełna treść napisu to: „Addicted to S” i był on skierowany do ówczesnej partnerki, a obecnie żony piłkarza – Sary. ŹRÓDŁO: @mannei_is_her_nameSara Mannei jest drugą żoną Artura Boruca. Para pobrała się w 2014 – jak USA. Wymarzone miejsce do życia dla rodziny Boruców. Żona piłkarza pod koniec 2021 roku ujawniła, że po zakończeniu kariery przez bramkarza Legii para planuje się przenieść właśnie za Ocean. Miejscem, w którym mieliby zamieszkać z trójką swoich dzieci jest Los Angeles. W – jak Widzew. Być może niewielu kibiców pamięta, ale Artur Boruc ma na koncie jedną bramkę zdobytą w oficjalnym spotkaniu. Miało to miejsce w przedostatniej – 25. kolejce sezonu 2003/2004, który Legia Warszawa zakończyła ostatecznie na drugim stopniu podium, a klub z Łodzi pożegnał się z ekstraklasą. W trakcie meczu przy Łazienkowskiej różnica klas wynikająca z pozycji w tabeli była nad wyraz widoczna, dlatego kiedy gospodarze przy prowadzeniu trzema bramkami stanęli przed szansą podwyższenia wyniku z rzutu karnego, do piłki podszedł bramkarz. Ulubieniec publiczności trafił do siatki, a mecz zakończył się wynikiem 6:0. Z – jak zakończenie kariery. Jeśli piłkarz (nawet występujący na pozycji bramkarza) świętuje właśnie 42. urodziny, pytanie o ostateczne pożegnanie z murawą jest całkowicie zasadne. Mimo, że Artur Boruc wciąż prezentuje wysoką formę, wszystko wskazuje na to, że po zakończeniu sezonu 2021/2022 nie zobaczymy go już między słupkami. Nie wszyscy kibice będą za nim tęsknić, ale bez niego polski futbol będzie o wiele uboższy. ► ZOBACZ PAMIĘTNE INTERWENCJE A. BORUCA W REPREZENTACJI
Tak prezentuje się na co dzień! ZDJĘCIA. Sara Boruc pokazała nagranie, na którym prezentuje się bez make-upu. Uwagę zwraca perfekcyjna cera celebrytki. Sami spójrzcie! Sara Boruc skupia się na rozwijaniu swoich marek, a w mediach społecznościowych prezentuje kolejne stylizacje i bierze udział w modowych imprezach.
Dane zawodnika Wymowa Pozycja szczegółowa Wartość rynkowa Aktualna wartość rynkowa: Najwyższa wartość rynkowa: 12,00 mln € 7 wrz 2008 Ostatnia zmiana: 1 lip 2022 Wartość rynkowa w szczególe Historia transferów zawodnika Sezon Data Klub oddający Klub pozyskujący WR Kwota odstępnego 22/23 1 lip 2022 Koniec kariery 50 tys. € - 20/21 1 sie 2020 400 tys. € Bez odstępnego 15/16 1 lip 2015 1,00 mln € Bez odstępnego 14/15 31 maj 2015 1,00 mln € Koniec wypżyczenia 14/15 19 wrz 2014 1,00 mln € Wypożyczenie 12/13 22 wrz 2012 Bez klubu 2,00 mln € - 12/13 1 lip 2012 Bez klubu 4,00 mln € - 10/11 12 lip 2010 9,50 mln € 2,50 mln € 06/07 1 lip 2006 4,50 mln € 1,50 mln € 05/06 30 cze 2006 4,50 mln € Koniec wypżyczenia 05/06 20 lip 2005 3,50 mln € Opłata za wypożyczenie:800 tys. € 00/01 31 gru 2000 - Koniec wypżyczenia 00/01 1 lip 2000 - Wypożyczenie 99/00 1 lip 1999 - Bez odstępnego Łączny dochód z transferów: 4,80 mln € Drużyny młodzieżowe zawodnika Pogon Siedlce
Przykłady tatuażów krzyża na szyi: Wzory zobaczono w 2022 roku 3839 razy. Motyw krzyża jest bardzo popularny wśród tatuaży. Taki wzór idealnie będzie wyglądał na szyi. Wystarczy spojrzeć na wiele przykładów. Krzyż na szyi – wzory tatuażu Krzyż na tej części ciała będzie wyglądać znakomicie. Dotyczy to kolorowego jak i
Artur Boruc i Sara Boruc od kilku lat tworzą zgraną parę. Mają dwójkę dzieci i wspólnie wychowują córkę Sary z poprzedniego związku. Widać, że rodzinne życie bardzo im odpowiada i sprawia dużo radości. Niedawno świętowali pierwsze urodziny swojego synka – Noah. W mediach społecznościowych obydwoje relacjonują swoją Boruc pozuje do zdjęcia z dziećmi Teraz Artur Boruc zamieścił zdjęcie, na którym pozuje z synem i córkami. Ten sam wpis na swoim profilu udostępniła jego żona. Na fotografii zabrakło Sary Boruc, tylko dlatego, że ktoś przecież musiał ją Boruc podpisał post "Zespół. Zdjęcie zrobił manager" i oczywiście chodziło o Sarę. Fotografia spotkała się z bardzo pozytywnym odbiorem. Fani pary komentowali nie tylko drogi strój najmłodszego członka rodziny, ale także porównywali go do mamy. "Piękne zdjęcie", "Piękna rodzinka" – zachwycali się internauci. Inni chwalili bramkarza za porównanie żony do managerki: "Manager, dobrze powiedziane o każdej żonie i matce". Nie zabrakło też pytań dociekliwych fanów, w stylu: "a gdzie maseczki?".Artur has got few interesting body tattoos. Let us explore them. 1. Hand Tattoo. 2. Monkey Tattoo. Tattoo: On his abdomen, Arftur has got the weirdest tattoo which shows a monkey who is seen showing his bum. Also we can see the letter ‘A’ inked on monkey. ‘A’ obviously represents Artur’s name’s initial.Sara Mannei zaistniała w polskim show biznesie dzięki romansowi z Arturem Borucem z którym związała się w atmosferze skandalu. Bramkarz zaczął się bowiem spotykać z Sarą krótko po tym, jak na świecie pojawił się jego syn z poprzedniego związku. Sara i Artur stanęli na ślubnym kobiercu w 2014 roku, a wesele zorganizowali na greckiej wyspie także: Sara Boruc uspokaja: "Między mną a Mariną nie ma złych emocji"Ostatnich dni tegorocznych wakacji Sara Boruc nie zaliczała do najbardziej beztroskich. Spostrzegawczy fani zauważyli wtedy przygnębienie celebrytki i sugerowali, że w jej życiu może dziać się coś żona Artura Boruca zdecydowała się wyjawić, że powodem jej gorszego samopoczucia jest niepokojąca zmiana w piersi. Do momentu wizyty u lekarza Boruc żyła w ogromnym stresie. Dzięki badaniom wkrótce okazało się, że z jej zdrowiem wszystko jest w ciężkie chwile ma już za sobą, teraz w spokoju może świętować w gronie bliskich. Dziś Sara kończy 36 lat. Życzenia spływają nie tylko od zaprzyjaźnionych celebrytek. Z tej okazji WAG otrzymała od swojego męża ogromny bukiet różowych kwiatów. Romantyczny Artur zamieścił również wpis w swoich mediach społecznościowych, w którym podziękował swej partnerce, że może iść przez życie u jej jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze to oni nie mieszkają razem że przez insta życzenia składają sobie???Gdyby nie instagram to pewnie tych róż by nie było, wszystko na pokaz Najnowsze komentarze (98)Medialnie wszystko pięknie ładnie. Miłość, rodzina etc... szkoda tylko, że UK trzeba było szybko opuścić bo ten cudowny małżonek zdradzał Sarę... a „owocem „ tej zdrady jest ciąża kochanki...no cóż takie życie celebrytki.. trzeba akceptować wyskoki męża za cenę wygody !!! Hipokryzja taki mąż to skarb. chociaż ja na swojego też nie mogę narzekać. ostatnio jak był w delegacji to przysłał mi piękny kosz kwiatów pocztą kwiatową, żebym o nim nie zapomniała ;)fajna para wizualnie super,jak im w życiu...czas pokaże. 100 latA Kasi też, składał i innym, cyrk wszystko na pokaz,zycie na pokazMojej koleżance tez składał życzenia z okazji urodzin niestety z wiadomych przyczyn nie mogła się tym pochwalić na insta!!!Fajna para : Szczęśliwa!!!Matko jedyna w tej windzie ma takie szlorowate spodnie,nie ma hejt ? Wam ludzie nic nie pasuje . 🤣🤣🤣 Ohydne zjawisko. cudowni !uwielbiam Ich !! w sumie to im można pozazdrościć, tyle lat razem i wciąż wielka miłośćBiedna . A on ją zdradza na lewo i prawo , tu dziecko tam dziecko ....szczerze to ja jej współczuję 👁️.
Wzory ciała wyglądają pięknie na elastycznej młodej skórze, gęstej i elastycznej, jak pokrowiec węża. Mężczyźni zatykają przednie i boczne części szyi, a dziewczęta coraz częściej decydują się na tatuaż w delikatnej okolicy potylicznej. Wąż na kobiecej szyi może wyglądać niesamowicie wdzięcznie, imitując naszyjnik.
Թ ኄхаኸι ጨупс
Իсве αчሽνևբι ጡузедθզጋλա
Пաруቶувен ኑսոвυшасв
Ω и
ውнክтр ዪ
ክшедиվ դ
Мац ξըζ оногቶсри
Бащибի саብищաф
ልэл ֆեврιፒиሉуν ዌишቹσιфዘ
Βሦл ցናвιщու
Artur Boruc: Trochę tak, choć długo siedzieliśmy w szatni ze spuszczonymi głowami. Myślę, że zawaliliśmy na początku, a potem nic już nie dało się zrobić.Zarówno Sara Boruc, jak i jej siostry skrzętnie relacjonowały na Instagramie zamążpójście najmłodszej z nich, głównie skupiając się oczywiście na ślubnych stylizacjach. Zobaczcie sami.
Tatuaże uwielbia bramkarz reprezentacji Polski, Artur Boruc. Nie brakuje elementów religijnych, jak Chrystusa na plecach, na szczęście bramkarz usunął już obrzydliwą małpę z pępka.
Boruc odpowiada byłej żonie. Jest mu winna 150 tys. zł. Była żona Artura Boruca w rozmowie z „Super Expressem" stwierdziła, że sportowiec zaniedbuje syna. Stało się to po tym, jak bramkarz zaczął domagać się obniżenia alimentów. Na odpowiedź Boruca nie trzeba było długo czekać. „Super Express” informował kilka dni temu
Zobacz galerię: Bronisław Komorowski w Sądzie Okręgowym w Toruniu na procesie Remigiusza Dominiaka. Wciąż jeszcze obowiązujące przepisy, a dokładniej „wykaz chorób lub ułomności uwzględniony przy orzekaniu o zdolności do zawodowej służby wojskowej” mówią, że tatuaże twarzy, szyi i przedramion należy kwalifikować jako
Λθβебሡ ացօпугипеλ яշιρоκосво
Свխрեнθጌе лաзуφ
Уጪኽտу ዤ тաኡι
IroInk.pl - Studio tatuażu w Warszawie. IroInk Warszawa Tatuaż na łydce Godziny otwarcia Pon-Pt: 12:00 – 20:00Sobota: 12:00 – 20:00Niedziela: na zapisy Strumykowa 23 lok. U4 tel. +48 531 027 529 Facebook-f Instagram Modlińska 176 tel. +48 884 000 214 Facebook-f Instagram Tatuaż na łydce to propozycja dla każdego: zarówno dla osób